Odpalam papierosa od papierosa. Dym gryzie nozdrza - Boże, jak ja nie lubię dymu...
-To po co palisz, kretynie?- pyta mnie mój zdrowy rozsądek, a ja nie wiem co mu odpowiedzieć.
Zdrowy rozsądek to taki koleś, z którym zawsze ciężko dyskutować. Dziwne, że za każdym razem wydaje mi się, że nie ma racji. Nic więc sobie nie robię z uwag zdrowego rozsądku.
Usiądę więc w fotelu, rozłożę nogi na wczorajszej gazecie i obetnę sobie paznokcie. Zaceruję skarpetki, wdzieję spodnie w żółto-brązową kratę, umyję zęby i wyjdę z domu. Pójdę najpierw w prawo, potem w lewo, a jak już nie będę wiedział gdzie jestem zawrócę i spróbuję odnaleźć stracone chwile. Lecz nigdzie ich nie znajdę, bo szukam ich w złym miejscu. I nic mi nie pomoże spacer Pilicką, gdzie przed laty odbijałem tenisową piłeczkę od ściany domu dziadka, nic nie pomoże to, że Maluch trzyma mnie za rękę i to, że jest mi dobrze. Czas upłynął i ja o tym dobrze wiem. Gdy więc wrócę do domu, rozłożę się na podłodze i będę uzurpował sobie prawo do ostatecznych decyzji, spłynie mi po policzku mała łza. I dojdę do wniosku, że mogłem jednak przybyć na czas i nagrać ten cholerny odcinek "Głowy rodziny", bo by mi teraz znacznie weselej gdybym go oglądał było...